czwartek, 31 stycznia 2013

KONKURS - WYNIKI!

Dziękuję Wam za udział w pierwszym na moim blogu konkursie :) 
Nagroda wędruję do Asi Rutkowskiej. Gratulacje Asiu! 







Myślę już nad kolejną niespodzianką dla Was ;)

środa, 30 stycznia 2013

Test wodoodporności...

przeszedł tusz,który wodoodporny nie jest :) Recenzję tego kosmetyku znajdziecie TUTAJ.







Powyżej efekt ataku śniegu na moją twarz...Swoją drogą dziwne uczucie gdy wpada się do domu i zamiast zdjąć z siebie ciuchy, biegnie się po aparat i pstryka zdjęcia oczom ;)

Bell Lip Tint

Witajcie

Jak wspomniałam wczoraj w drogerii Hebe miało odbyć się spotkanie z wizażystką marki Bell. Byłam, widziałam...że nic się nie działo. Była pani, był stand (w ogóle nie oznaczony), a na standzie kosmetyki Eveline. Zero zainteresowania ze strony klientek. Ja też się nie odważyłam, bo nie pozwolę się malować kosmetykami, którymi malowane były przede mną setki osób. Nie lubię i nie pozwolę.


Natomiast pokusiłam się o Lip Tint od Bell. Za całe 9,99 zł. Wybrałam nr 2 (z pośród 5). Szkoda,że wybór kolorów jest tak skromny i do tego dostępne odcienie są dość nienaturalne. Domyślam się, że chodzi tutaj o moc pigmentu, gdyż farbka (nie błyszczyk, nie pomadka) pozostaje na ustach ok. 4-5 godzin! Wżera się w usta, dając matowy efekt.  Nakładanie jest przyjemne. Aplikator jest dość długi lecz wąski co czyni go bardzo precyzyjnym. Bardzo miłe jest uczucie nakładania kosmetyku J choć przy pierwszej aplikacji troszkę mnie usta zaszczypały. Nie mniej jednak bardzo to cudo polubiłam i jutro wybieram się po inne odcienie. Może pokuszę się też o podobny produkt Meybelline dla porównania? Zobaczymy J







Próbka na dłoni





I ślad jaki pozostawia


Bardzo ten Tint polubiłam,ale ma jeden minus...bardzo szybko wysycha na ustach co uniemożliwia (a na pewno bardzo utrudnia poprawki). Moja pierwsza z nim przygoda wyglądała tak,wybaczcie ręka drgnęła no i mam małego bazgroła. Będę ćwiczyć,obiecuję...i za jakiś czas pokażę Wam efekty ;)



Jeśli chodzi o zmywanie to też nagimnastykować się trzeba. Kilka wacików i coś tłustego w moim przypadku poszło w ruch. Warto też zaopatrzyć się w dobry nawilżacz do ust, gdyż odrobinę je ten Tint wysusza.
Używałyście tego kosmetyku? Może używacie lub macie ochotę go wypróbować?


Jutro natomiast zapraszam na opowieść o złocie :)






poniedziałek, 28 stycznia 2013

Embryolisse


Witajcie
Smętny ten dzień jakiś...



Dotarła dziś do mnie przesyłeczka od firmy Embryolisse

Cóż...recenzji na podstawie tych próbek nie będę mogła napisać. Nie będę wymyślać, kombinować, wychwalać pod niebiosa lub krytykować produktu, którego tak naprawdę nie dam rady przetestować. Mimo najszczerszych chęci. Ze swojej strony mogę zagwarantować Wam, że wszystkie swoje spostrzeżenia zamieszczę na blogu. Nie będę ryzykować recenzji, są to pojemności za małe aby można było cokolwiek o ich działaniu na dłuższą metę napisać. Nie mniej jednak cieszę się, że firma o mnie pomyślała i chętnie sprawdzę co mogą nam zaoferować. Nam czyli potencjalnym klientom.
Oto, co zawierała paczuszka:


1.Krem odżywczo nawilżający
Producent:Idealny produkt pielęgnacyjny – dobrze strzeżony sekret urody paryżanek, od wielu dekad uwielbiany przez dermatologów: stanowi połączenie składników pochodzenia naturalnego o udowodnionych właściwościach pielęgnacyjnych oraz niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych i witamin.Dostarcza skórze wszystkich niezbędnych składników odżywczych oraz wodę niezbędną dla jej równowagi, odnawia barierę hydro-lipidową naskórka, która chroni skórę przed negatywnymi czynnikami zewnętrznymi oraz przyspiesza proces odnowy komórkowej. Nawilżona*, odżywiona i zregenerowana skóra odzyskuje elastyczność i staje się jędrna, gładka i niezwykle miękka. Wszystkie oznaki wysuszenia i dyskomfortu znikają, a kremowa konsystencja pozostawia satynowe wykończenie nawet na suchej skórze.




2. Krem Filaderme
Producent:Krem intensywnie regenerujący i odżywczy działa jak łagodzący balsam oraz słynie ze swojej natychmiastowej i długotrwałej skuteczności w pielęgnacji skóry bardzo suchej. Napełnia skórę substancjami odżywczymi niezbędnymi dla zachowania jej równowagi i pięknego wyglądu.  Składniki pochodzenia naturalnego ochraniają barierę lipidową naskórka, rekonstruują spoiwa międzykomórkowe i wspomagają mechanizmy obronne skóry. Chroni przed wszelkimi objawami wysuszenia i dyskomfortu: napięta i łuszcząca się skóra zanika, staje się łagodna i przyjemna, jest jędrna i promieniująca oraz ponownie gładka i miękka.




3.Filaderme Émulsion
Producent: Napełnia skórę niezbędnymi substancjami odżywczymi, chroniąc barierę lipidową naskórka. Rekonstruuje spoiwa międzykomórkowe i wspomaga mechanizmy ochronne skóry (masło karité, wosk pszczeli, aloes, soja i olejki zmiękczające). Chroni przed wszelkimi objawami wysuszenia i dyskomfortu: napięta i łuszcząca się skóra zanika, staje się łagodna i przyjemna w dotyku,  jędrna i promieniująca oraz ponownie gładka i miękka. Delikatna konsystencja jest idealna do zastosowania rano i/lub wieczorem. 





Pogoda jest jaka jest, warunki atmosferyczne nie sprzyjają dobrej kondycji mojej skóry. Nie oczekuję wiele, ale zobaczymy czy cokolwiek odczuję.






4. Sekret wizażystów – BB Krem SPF 20
Producent:Idealne połączenie pielęgnacji oraz makijażu. Już po pierwszym zastosowaniu skóra staje się rozświetlona. Upiększa dzięki mineralnym pigmentom odbijającym światło, które jak kameleon dopasowują się do odcienia każdej skóry powodując, że drobne linie i rozszerzone pory stają się niewidoczne, a niedoskonałości zamaskowane. Produkt silnie nawilża dzięki kwasowi hialuronowemu, który dodatkowo wygładza i silnie ujędrnia. Poprzez przeciwutleniacze oraz filtry UVA i UVB efektywnie zapobiega wszelkim oznakom starzenia się skóry. Efekt nieskazitelnej cery „bez makijażu” zapewniony, skóra staje się rozświetlona, jednolita i niesamowicie jedwabista. Zawiera SPF 20. Występuje w jednym uniwersalnym kolorze.




Ogromnie jestem ciekawa tego kosmetyku,gdyż uwielbiam kremy BB. Wypróbuję z niekłamaną ciekawością.  Tym bardziej, że produkt otrzymał nagrodę magazynów InStyle i Uroda.

Dla mieszkanek Warszawy mam informację, że w drogerii Hebe przy al.Jerozolimskich 11/19 można się jutro spotkać z wizażystką firmy Bell. Mam cichą nadzieję, że uda mi się tam zawitać. Jeśli tak postaram się przygotować krótką fotorelację.

piątek, 25 stycznia 2013

Moje malutkie trofea :)


Dziś skupiłam się na ustach...Kolejnym kosmetykiem, który dziś sobie zafundowałam jest pomadka kryjąca Celia. Niektórzy pomyślą, że przeżytek, że staroświecka firma. Moje zdanie jest takie, że skoro utrzymała się tyle lat na rynko to o czymś to świadczy. Prawda? Ja uwielbiam pomadki Celii. Obecnie posiadam 4 (opinie już wkrótce).


Dziś zdecydowałam się na numer 6.Więcej TUTAJ.Przyjemny, naturalny odcień, raczej uniwersalny i na co dzień. Przepadam wręcz za konsystencją tej pomadki. Jest lekka ale dobrze kryjąca. Usta po nałożeniu są przyjemnie miękkie i nawilżone. Kolor mógłby być nieco trwalszy, ale nie jest źle. Opakowanie klasyczne (od lat), estetyczne i praktyczne







Oczywiście na samej pomadce się nie skończyło i skusiłam na coś, czego w zasadzie nie używam. Mianowicie...cienie do powiek. Ten zestaw kolorów tak mi się spodobał, że nie mogłam nie kupić ;) Kilka ładnych lat temu miałam cień tej firmy. Pamiętam go i bardzo lubiłam...od dawna cieni na moich powiekach nie było. Zobaczymy. Na zdjęciach widać,że są dość dobrze napigmentowane, bardzo aksamitne.Co pisze o nich producent,możecie sprawdzić TUTAJ.








Dziś zaprezentowałam Wam wstępne zdjęcia produktów, gdyż czas mnie goni. Niebawem postaram się o zdjęcia produktów w użyciu oraz szerszą recenzję cieni. Już się cieszę na ich użycie J

Miało być dobrze...


 Witajcie
Dziś trochę o ustach. Mój nowy nabytek. Lubię błyszczyki nie ukrywam, choć ostatnio przekonałam się również do pomadek. I kupuję je w dość dużych ilościach...zatem będzie o czym pisać. Dziś mam dla Was...





Vinyl Gloss...nazwa obiecująca. Skusiłam się na nr 130 Take a chance. Zatem zaryzykowałam :)
Niestety kosmetyki do ust kupuję „na oko” :D Jakkolwiek to brzmi... Nie jestem zwolenniczką ogólnodostępnych testerów w drogeriach. Uważam to po prosty za niehigieniczne, żeby nie napisać że zwyczajnie brzydzę się malować usta testerami, którymi malują się wszyscy. Dlatego próba koloru zawsze odbywa się ręku.









 I jeśli chodzi o barwę to błyszczyk pasuje mi baaaardzo. Ma delikatne drobinki, które dodają blasku. Pachnie jak słodki pączek :D aż mam ochotę go zjeść. Opakowanie poręczne, zmieści w każdej kieszeni czy kosmetyczce, proste, klasyczne, bez przepychu. Aplikator jest wygodny. Spotkałam się opiniami, że jest duży. Mnie osobiście to nie przeszkadza. Nakłada się dobrze, nie wysusza ust, ładnie rozprowadza,dość długo trzyma  i...potwornie klei! I to był cios w samo serce. Nie jestem wielką fanką Rimmel’a ale to mnie zabolało naprawdę. Nawet przy niewielkiej ilości wargi się lepią. Szkoda ogromna, bo pokładałam w tym błyszczyku nadzieję. Ogólnie jest to dobry kosmetyk, jednak w moim przypadku lepkość dawała spore uczucie dyskomfortu.
Co o produkcie pisze producent sprawdzicie TUTAJ.
W wolnej chwili wrzucę jeszcze prezentację na ustach...








poniedziałek, 21 stycznia 2013

Moja kosmetyczna lista marzeń...


Witajcie J
Przeglądam różne kosmetyczne blogi i widzę, że prawie każda z blogerek ma jakieś kosmetyczne marzenia. Jedne są kosztowniejsze, inne mniej. Jednak pokazuje to, jak różne jesteśmy...jak różne mamy potrzeby, gusta. Ja też mam swoje J Cudeńka, które sprawiają, że robi się cieplej w brzuchu.
Oto i one:

Beauty Blender



Jeśli chodzi o słynne „jajko” nie miałam nigdy z nim styczności, ale czytając opinie pragnę coraz bardziej. Mam cerę mieszaną, która lubi czasem sprawić mi niespodziankę...i nie ukrywam, że ogromnie mnie ciekawi czy to różowe cudo poradziłoby sobie i pomogło je zatuszować. Wiadomo, kwestia podkładu ale nie oszukujmy się, sposób jego nakładania też ma znaczenie. I to spore.
Jest to produkt często nagradzany przez magazyn InStyle i zapewne nagrody są zasłużone :)
Sprawdźcie TUTAJ 


 HappyMore Krem BB




Wspomniany wyżej krem BB miałam okazję wypróbować. W jednym z Glossy Box’ów była próbka 5 ml tego kosmetyku i kupił moje serce. Ja w ogóle uwielbiam kremy BB, testuję wszystkie po kolei. Jednak ten jest w czołówce listy.
To co mogę o nim napisać po zużyciu tego malutkiego testerka to to, że dobrze kryje (!), ma świetną konsystencję, bardzo dobrze się rozprowadza na buzi, daje poczucie świeżości, jest wydajny (próbeczka starczyła na ok. 10 razy), ładnie pachnie...choć ten zapach na początku wydawał mi się zbyt ostry, to z czasem go polubiłam.
Jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne kremu, nie będę się wymądrzać i kombinować, bo użycie go kilka razy nie daje tak naprawdę możliwości oceny ich. Opisałam Wam cechy, które są widoczne przy pierwszym muśnięciu.
Niestety to cudo ma jeden minus, przynajmniej na chwilę obecną jest to minus dla mnie. Mianowicie cena L Mimo całego mojego zachwytu dla tego kremu cena 203 zł (30 ml) jest w tej chwili dla mnie zbyt wysoka. 
Jestem też ogromnie ciekawa pozostałych produktów z tej serii. Wyglądają na prawdę zachęcająco TUTAJ.
(Zdjęcia zaczerpnięte z oficjalnych stron produktów).


Może któraś z Was posiada wyżej wymienione cudeńka? A może macie jakieś  swoje kosmetyczne marzenia? Podzielicie się? 

sobota, 19 stycznia 2013

KONKURS!


Witajcie!
Dziś mam dla Was niespodziankę J Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu...Mały konkursik. Nagrodą w nim będzie drobny, ale uroczy zestaw.
Halle Miniatura 5 ml
Chloe Miniatura 5 ml
Charms z koniczynką na szczęście





Co należy zrobić? Trzy proste rzeczy:
Zostać publicznym obserwatorem mojego blogu (w komenyarzu podaj nick)
Udostępnić zabawę na swoim blogu lub Facebooku
Opisać w komentarzu swój ulubiony zapach (perfum, kwiatów, potrawy co Wam przyjdzie do głowy). Czemu akurat ten zapach? Chętnie z mailem, aby ułatwić kontakt ale nie ma konieczności.
Osoba, która najciekawiej opisze swój ulubiony zapach otrzyma nagrodę. Powodzenia!
Wyniki 31 stycznia!

Zachęcam zatem do zabawy,  a w przyszłym miesiącu zapewne pojawi się nowa niespodzianka ;)

czwartek, 17 stycznia 2013

Bambusem w zły nastrój!


Ten dzień do dobrych nie należał...Może inaczej...Kiepsko się zaczął i ten podły nastrój ciągnął się za mną aż do teraz. Wiadomo są dni lepsze, są dni gorsze...każdy tak ma. Tylko jak sobie ten nastrój podły poprawić? Czekolada? Ok.,ok. ale musiałabym zjeść chyba kilogram...odpada. Mam inny sposób...Przyjechał do mnie z Kanady...



Fruits&Passion Bamboo




Jest tak ślicznie zapakowany, byłam przekonana że to pudełko czekoladek J Jakież było moje zaskoczenie gdy owe pudełko otworzyłam i oczom mym ukazał się ten zestaw:
Żel pod prysznic 60 ml
Balsam do ciała 60 ml
Perfumy 8 ml
Myjka do ciała



Zapach mnie po prostu powala! Świeży, roślinny, na początku był trochę chemiczny jednak szybko ta nuta zniknęła (może kwestia przyzwyczajenia).



Żel pod prysznic fajnie się pieni (ale tylko przy użyciu myjki), przyjemnie oczyszcza skórę i daje poczucie świeżości. I naprawdę wygląda jak żel, o delikatnym zielonym zabarwieniu. Ciało robi się delikatne i miękkie. Jest dość wydajny. Opakowanie praktyczne i estetyczne, bez zbędnych udziwnień. Klasyczna tubka, ułatwiająca dozowanie kosmetyku.



Balsam do ciała ładnie się wchłania, skóra po jego użyciu jest mięciutka i nawilżona, nie lepi się. Mniej wydajny niż żel, ale to żadna niespodzianka. Konsystencja lekka, kremowa. Delikatnie roświetla skórę.
Opakowanie, tak jak w przypadku żelu pod prysznic, to tubka.





Perfumy, mały atomizerek mieszczący się w torebce, wygodny w użyciu, estetyczny. Dozuje perfumy ładną „chmurką”, a nie tak jak niektóre tryskającą fontanną (o zgrozo!). Zapach trwały i nie męczący.





Fantastyczne jest również to, że kosmetyki nie są testowane na zwierzętach, opakowanie nadaje się do recyklingu (a na pewno do przechowywania drobiazgów). Poniżej etykieta. 



Dostępne są również zestawy o zapachu wiśni i kokosa <3

Zatem udaję się na sprawdzoną już kilkakrotnie terapię relaksującą J 
[By powiększyć zdjęcie kliknij w nie] 

środa, 16 stycznia 2013

Mała rzecz, a cieszy...


Weszłam sobie do drogerii w pewnym małym miasteczku...Snując się między półkami szukałam czegoś...sama w zasadzie nie wiedziałam czego...czegoś ot tak...Może tusz, może lakier...Znacie to?
I wtedy natknęłam się na stand Paese. Wtedy jeszcze nie znałam, teraz mogę polecić. Mineralna baza wygładzająca, hmmmm... W sumie często maluje paznokcie więc coś „pod spód” się przyda. Mam też nierówną płytkę, więc też się przyda. I kupiłam, ok. 11 zł kosztowała.
I jest to kolejny z moich ulubieńców. Ładnie się rozprowadza, nie zostawia smug, nadaje płytce zdrowy wygląd, naprawdę wyrównuje powierzchnię paznokcia!. Korek jest wygodny do trzymania, a pędzelek na tyle wąski aby bez problemu chować się w butelce, jednak na tyle szeroki by dwoma ruchami pomalować paznokieć. Baza długo się trzyma i ładnie zmywa. Świetnie wygląda też zamiast lakieru, lecz tu potrzebne będą dwie warstwy. To żaden problem, bo preparat schnie na dłoni w kilka sekund! Używam tej bazy od 2 może 3 miesięcy, dość szybko muszę kupować kolejną buteleczkę jednak nie zauważyłam aby gęstniała czy robiła się lepka, co w przypadku niektórych tego typu produktów ma miejsce dość szybko od otwarcia opakowania.
Produkt zdobył wyróżnienie Twojego Stylu „Doskonałość Roku 2010”  i uważam, że całkiem zasłużenie...
Możecie kupić ją TUTAJ.

Eveline - Big Volume Lash (waterproof)


Skoro o tuszach dziś mowa, to opowiem Wam też o innej maskarze. Tę dostałam jakiś czas temu i długo zabierałam się, aby w końcu sprawdzić jej możliwości. Mówię o


Eveline - Big Volume Lash (cena ok 15 zł/9 ml)

Znów mamy opakowanie bijące po oczach, ale czy i w tym przypadku będę zadowolona z zawartości?
Hmmm....W zasadzie nie wiem co o nim napisać. Najgorszy nie jest, ale szału też nie robi. Przeciętny.
Posiadam kolor czarny i faktycznie na rzęsach jest czarny. Dobrze się rozprowadza,jednak spektakularnego pogrubienia, które obiecuje producent niestety nie widzę. Ani po jednej, ani po dwóch warstwach...może po trzeciej byłoby widać...za to bardzo ładnie rzęsy podkręca!  Nie rozmazuje się (moja wododporna wersja przetrwała bliskie spotkanie z płatkami śniegu), nie kruszy, nie uczula. Eveline również umieszcza znaczek o braku testów na zwierzętach co mnie cieszy.
Bardzo wygodna szczoteczka. Silikonowa, pięknie rozczesuje. Chyba zostawię ją sobie po wykorzystaniu tuszu, bo naprawdę przypadła mi do gustu.





Opakowanie jest wygodne, łatwo się zakręca (aby mieć pewność prawidłowego zamknięcia usłyszymy klik). Opis producenta TUTAJ.






Dziś coś dla oka ;)
Jeden z moich absolutnych ulubieńców! Kupiony kilka miesięcy temu i bez wątpienia kupię jeszcze raz!
Do tej pory miałam jednego faworyta, jednak po wprowadzeniu zmian i wypuszczeniu na rynek nowej wersji (która miała być lepsza, a wcale nie jest) poszukiwania zaczęły się na nowo. Jako, że maniaczka tuszy jestem i uwieeeeelbiam testować różne najróżniejsze, na łowy wybrałam się z dziką rozkoszą. No i jest!


Yves Rocher – Tusz zwiększający objętość (cena regularna 49 zł /9 ml)


Rozpływać się nad nim będę, wybaczcie. Bardzo podoba mi się polityka firmy i fakt, że nie testują kosmetyków na zwierzętach. Opakowanie ma dość krzykliwy kolor, ale powiedzmy sobie szczerze, jakie ma to znaczenie? Istotne jest to, co owo opakowanie skrywa J Przynajmniej dla mnie.
A skrywa naprawdę świetny kosmetyk!
Tusz fantastycznie pokrywa rzęsy. Stają się grubsze i nagle ich przybywa J Z natury mam rzęsy długie, zatem na właściwości wydłużające większej uwagi nie zwracam.
Po nałożeniu jednej warstwy mamy makijaż dzienny, natomiast druga warstwa już mocniej nasze spojrzenie podkreśli.
Nie rozmazuje się i nie kruszy...a mimo to dobrze się zmywa. Nie uczula mnie, choć w zasadzie jak do tej pory uczulił mnie tylko jeden tusz...
Szczoteczka duża ale wygodna. Ładnie rzęsy chwyta i rozprowadza maskarę po same końce.




Jeśli chodzi o dostępność to nie ma z tym problemu. Sklepy Yves Rocher są w zasadzie w każdym większym Centrum Handlowym. Jeśli nie, prowadzą również sklep on-line TUTAJ
A Wy macie swoje ulubione tusze do rzęs? 

wtorek, 15 stycznia 2013

GlossyBox Listopad 2012





Moje pierwsze pudełko GlossyBox. Listopadowe. Nie będę się rozwodzić na temat zasad działania GB, chętne i ciekawe zapraszam na ich stronę (warto!).
Przejdźmy do zawartości pudełka. 5 produktów z tego 2 w pełnym wymiarze. W moim boxie był to preparat do skórek Pierre Rene oraz baza pod cienie Dax , której na zdjęciach brak, gdyż z miejsca została przechwycona. W zasadzie cieni nie używam, zatem nad tą „stratą” bardzo nie ubolewam ;)
Poza dwoma, wyżej wymienionymi, pełnowymiarowymi produktami w pudełku znajdowały się 3 miniaturki.

Krem pod oczy Clinique (5 ml)

Ucieszyłam się, bo czytałam dużo pozytywnych o nim opinii. Opakowanie estetyczne, zapach przyjemny. Niestety krem nie dla mnie, w ogóle się nie wchłania. Owszem daje uczucie lekkości pod oczami, jednak w moim przypadku poza tym uczuciem pozostawiał jeszcze śliską warstwę.Otrzymujemy 5 ml
Pełny produkt 165 zł/15 ml 

Lierac – serum rozświetlające...dla zmęczonej mamy, jak znalazł. Opakowanie miłe dla oka, mała tubka zapakowana w perłowy kartonik. Konsystencja rzadka, z drobinkami rozświetlającymi. Produkt jednak godny polecenia. Mimo iż mam cerę mieszaną, serum nie obciąża jej. Delikatnie nawilża i sprawia, że buzia wygląda na mniej zmęczoną. Bardzo dobrze się rozprowadza.Serum ma ujednolicać koloryt skóry, niczego takiego niestety nie zauważyłam.Otrzymujemy 8 ml
Pełny produkt 246 zł/30 ml


Chloe – miniatura 5 ml...przeuroczy flakonik w przeuroczym pudełeczku. Zapach nie do końca dla mnie trafiony. Różany,jednak dość ciężki w moim odczuciu. Bardziej kojatzy mi się z moją prababcią niż pięknym kwiatem ;) Jednak to tylko moje odczucie. Są osoby,którym na pewno do gistu przypadnie. Choć jest w nim coś,co mnie przyciąga. Ja mam z nim tak, że uwielbiam go wąchać lecz sama bym go nie użyła...Zatem może to urocze cudeńko trafi do pierwszego rozdania? ;) Otrzymujemy 5ml
Pełny produkt - ok 230 zł/30 320 zł/50 ml 395 zł/75 ml

Pierre Rene – preparat do skórek...

fajny produkt. Wydajny i skuteczny. Bardzo ładnie zmiękcza skórki co ułatwia ich usuwanie. Ma przyjemny zapach i dobrą konsystencję. Kto ma okazję niech wypróbuje, bo warto. Pełny produkt- 12,99 zł/11 ml



Dax Cosmetics – baza pod cienie...

tu recenzji nie będzie z powodów wyżej wymienionych ;) Pełny produkt - 27 zł/7g

W sumie pudełeczko ciekawe...szkoda, że nie znalazłam w nim bransoletki ;)
Jeśli, któraś z Was chciałaby sobie takie pudełeczko sprawić zapraszam na stronę GlossyBox.
Jak Wam się podoba? Ja byłam zadowolona. Recenzja z wiadomych względów dopiero teraz,ale to lepiej bo miałam czas aby kosmetyki wypróbować. Pudełko można zamówić TUTAJ.



Oriflame...tak czy nie?...


Jedną z pierwszych recenzji będzie ta, dotycząca zestawu Oriflame More by Demi.
W skład zestawu wchodzą:
-         Kremowy żel pod prysznic 200 ml
-         Masło do ciała 200 ml
-         Lakier do włosów 150 ml

Jeśli chodzi o żel, jest to chyba najlepszy kosmetyk z całej tej gromadki. Konsystencja fajna, nie za rzadki nie za gęsty, dobrze się pieni i pachnie przyjemnie. Ładnie oczyszcza skórę, delikatnie ją nawilża, pozostawia przyjemną woń...jednak według mnie nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym, jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne. Opakowanie, duża tuba, wygodne w stosowaniu. Umożliwi wyciskanie kosmetyku w takiej ilości, jaka jest nam potrzebna. Zapach nie jest powalający, ale drażniący też nie jest. Lekki lecz słodkawy.
Skład: AQUA, SODIUM LAURETH SULFATE, GLYCERIN, COCAMIDOPROPYL BETAINE, SODIUM CHLORIDE, SORBITAN SESQUICAPRYLATE, LAURYL GLUCOSIDE, STEARYL CITRATE, PARFUM, SODIUM BENZOATE, SODIUM CITRATE, HEXYL CINNAMAL, BENZYL SALICYLATE, LINALOOL, CITRIC ACID, LIMONENE, 2-BROMO-2-NITROPROPANE-1,3-DIOL, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL


Masło do ciała...hmmmm...nie pokochałam go...nie polubiłam nawet...Konsystencja niby dobra, kremowa, delikatna ale...w  pewnym momencie przy wcieraniu go w ciało następowało „tępe hamowanie”...dłoń nie sunęła po skórze, lecz wręcz tarła o nią...Nie wypowiem się odnośnie właściwości pielęgnacyjnych, gdyż po drugim podejściu (i takiej samej sytuacji przy smarowaniu) zrezygnowałam ze stosowania tego produktu. Opakowanie, zakręcany pojemnik, wygodne – łatwo wydobyć kosmetyk. Zapach, tak jak w przypadku żelu pod prysznic.
Skład: AQUA, COCOS NUCIFERA OIL, GLYCERIN, CETEARYL ALCOHOL, ISOPROPYL MYRISTATE, BUTYROSPERMUM PARKII BUTTER, GLYCERYL STEARATE CITRATE, STEARIC ACID, CERA ALBA, SODIUM POLYACRYLATE, IMIDAZOLIDINYL UREA, METHYLPARABEN, PROPYLPARABEN, PARFUM, HEXYL CINNAMAL, BENZYL SALICYLATE, LINALOOL, LIMONENE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, CITRONELLOL, COUMARIN, GERANIOL


Lakier do włosów przypadł mi do gustu, choć na co dzień ich nie używam. Nie należy do bardzo mocno utrwalających, mimo to spełnia swoje zadanie. Przynajmniej na moich włosach. Nie skleja pasemek i łatwo się wyczesuje, dobrze rozprowadza na włosach. Opakowanie, buteleczka bardziej przypominająca dezodorant niż lakier. Wg ma właściwości nabłyszczające, czego osobiście na moich włosach nie zauważyłam. Tutaj zapach jest na plus, wolę zapach tej serii niż standardowy, charakterystyczny dla lakierów. Owszem przy spryskaniu fryzury większa ilością specyfiku, jest na charakterystyczna nuta wyczuwalna, ale nie razi tak bardzo.
Skład: ALCOHOL DENAT., BUTANE, VA/CROTONATES/VINYL NEODECANOATE COPOLYMER, ISOBUTANE, PROPANE, AMINOMETHYL PROPANOL, PPG-3 BENZYL ETHER MYRISTATE, PARFUM, PANTHENYL ETHYL ETHER, HEXYL CINNAMAL, BENZYL SALICYLATE, LINALOOL, LIMONENE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, CITRONELLOL, COUMARIN, GERANIOL

Ogólnie cała seria nie jest zła, choć mnie nie powaliła. W gruncie rzeczy nie zaskoczyła mnie niczym nowym.





















Witam Was serdecznie :)


Witam Was serdecznie J

Dziś mój pierwszy raz na blogu...Moim głównie kosmetycznym blogu...
Czemu blog? Czemu taka tematyka?  Jest kilka powodów...Uwielbiam kosmetyki, najróżniejsze.
I takie do makijażu i takie do pielęgnacji. Sama mam sporą kolekcję. Pomyślałam zatem, że mogę podzielić się opiniami o nich w internecie.
Drugi powód to chęć robienia czegoś swojego. Jestem mamą 2,5 rocznego Kuby. Chciałam mieć swoją odskocznię, swój azyl po całym dniu rysowania, prania, gotowania i nieustającego „maaaaaamooooo” J  Może uda mi się połączyć przyjemne z pożytecznym? Dostarczę Wam informacji o produktach ( z różnych kategorii i przedziałów cenowych), a sobie podaruję odrobinę satysfakcji...Przynajmniej mam nadzieję, że uda mi się to połączyć.
Wiem, że na początku zawsze ma się ogromne oczekiwania a życie i tak to weryfikuje.
Wiem, że „konkurencja” jest duża...jednak myślę, że i dla mnie znajdzie się miejsce J
Choć w zasadzie inne blogerki nie będą konkurencją...nie chcę tego traktować w kategorii rywalizacji.
Zatem zachęcam do czytania J